Zadziwiające, że dla większości komentujących nie jest czytelna prawdziwa wymowa tego filmu...
Trzeba wziąć pod uwagę czas w jakim on powstał. Rok 1989 to kolejny moment przesilenia w
historii Polski. Odchodził jeden reżim i wykluwało się coś nowego. Filip Bajon trafnie niestety
przewidział, że cała wielka zmiana będzie jedynie powierzchowna. "Bal" to w moim odczuciu
"Wesele" Wyspiańskiego końca XX wieku.
Ciekawe czy kiedyś będzie "lekturą" obowiązkową w szkołach? Powinien.
Też przyszła mi na myśl polska szopka. Ostatni film, gdzie ta myśl była przeze mnie silnie odczuwana to "Dom zły", oczywiście w chronologii obejrzenia przeze mnie. Nawet te postaci, jakby parafraza Wyspiańskiego. Bezpośrednio przed obejrzeniem "Balu" bylem na koncercie kapeli folklorystycznej, tam też "Wesele" chodziło mi po głowie. To pokazuje jak trafnie, jak uniwersalnie i jak wiecznie akutalnie Wyspiański zawarł obraz narodu w jednym dramacie, Bajon Mistrz! Wyspiański Mistrz! I Ci wspaniali aktorzy, niepowatarzalni,owszem, mamy teraz wspaniałych artystów osiągających ich poziom, ale Oni są absolutnie niepowtarzalni. Buta nowickiego, ten czuły wrażliwy wzrok Bisty, który w sekunde potrafi się stać szelmowskim partnerem cynicznego uśmiechu. Charyzma Peszka. Z całym szacunkiem dla Zamachowskiego, który również jest mistrzem, w tym filmie mnie nie urzeka. Wtedy to jeszcze uczeń tych tuzów.