Pokazuje codzienne życie braci Kułakowskich. Reżyser bez pośpiechu pokazuje nam ich rutynowe zajęcia, takie jak: spacerowanie, wkładanie drewna do pieca, albo oglądanie telewizji. Kiedy pada deszcz bracia po prostu siadają i oglądają ulewę. Ja przynajmniej zachciałam być już w starszym wieku. Żyć tym tempem, bez pośpiechu, za niczym nie goniąc. Jest w tym jakaś mądrość, bezpieczeństwo, spokój. Na uwagę zasługują przepiękne zdjęcia. Jestem z Warmii i film naprawdę w wielu ujęciach odzwierciedla klimat tych terenów i to, jak naprawdę potrafi tu być cudownie. Sceny przeplatają także archiwalne materiały filmowe, nagrywane latami przez Mieczysława. Ukazują ich młodych, kiedy byli pełni wigoru i sił. Osobiście nie potrafię sobie wyobrazić mojej babci ani dziadka, kiedy mieli te 20, 30 lat. A te stare materiały filmowe dają nam trochę taką szansę. Spojrzenia na braci ponad ramy wiekowe i zobaczenia w nich tych młodych ludzi, którymi niedawno byli. Film ukazuje kilka sytuacji z którymi muszą się zmierzyć bracia, jak starość, choroba czy miłość wobec siebie, ale przy tym jest tak bezstronny, otwarty, że naprawdę skłania do refleksji i każdy może nauczyć się z niego czegoś innego. Mówi się, że film jest jak lustro i ten film taki był, widzi się w nim to co właśnie MNIE boli i to, co MI osobiście się podoba.