Jest mi ktoś w stanie podać jeden racjonalny argument, dlaczego w polskiej wersji językowej zmieniono imię Gill na... Idol? Po co? Czemu? Ale przede wszystkim po co?
To jedyny powód, dla którego nigdy nie obejrzałam tego filmu z polskim dubbingiem.
Może dlatego że był on pewnym autorytetem i mentorem (idolem). A gil kojarzyłoby się dzieciom jedynie ze smarkaniem i zniszczyłoby tą postać?
To tak jak z rekinem. W oryginale ma na imię Bruce (co nawiązuje do "Szczęk" Spielberga, bo Spielberg tak nazywał tamtego rekina), a w polskim dubbingu to Żarło... W ogóle mi to nie pasuje.
Marien - polać Ci !!!
dokładnie tak jest jak Marien mówi:) a dodatkowo "gra słowna" która została wspomniana przez Jojtek12
Bo imię "Skrzel" jakoś nie brzmi? Poza tym weź, nie oglądać polskiego dubbingu kreskówki, który należy do najlepszych na świecie, z takiego jednego bzdurnego powodu? Ja znając wersję polską na ogół nie jestem w stanie oglądać oryginału, choćby takiego Shreka.
Nie rozumiem, czemu nie można było zostawić oryginalnego imienia w spokoju. Poza tym to niekonsekwentne - bo albo spolszczamy wszystkie imiona, albo żadnego. No bo, skoro Gill to Idol, a Bloat to Rozdym, to dlaczego Peach jest Maliną, a nie Rozgwiazdą? Dlaczego Deb i Jackques mogli zachować swoje oryginalne imiona? To tak, jakby Shrek i Fiona w polskiej wersji językowej nazywali się Smrodek i Felcia, a Baymax zostałby Balonem, bo ktoś miał taki kaprys.
Zrozumiałabym, gdyby to miało jakieś znaczenie dla fabuły albo coś, ale w tym wypadku tak nie było. Poza tym, Gill był tam moją ulubioną postacią i po prostu drażniło mnie to, że jego imię jest po polsku takie debilne.
Oglądałam najpierw w oryginalnym dubbingu, zanim wyszedł polski i nie żałuję niczego, Willem Defoe wypadł rewelacyjnie. Ogólnie, to nie jest tak, że Amerykanie nie umieją dubbingować, amerykański dubbing w większości przypadków w niczym polskiemu nie ustępuje, np. Króla Lwa i Epokę Lodowcową lubię na równi w obu wersjach (choć polski głos Manfreda też jest moim zdaniem lekko skopany). Shrek to trochę chybiony przykład, bo on w dużej mierze opiera się o żarty popkulturowe i różnego rodzaju nawiązania, więc inna wersja językowa traci na humorze przez to, że jest zwyczajnie niezrozumiała dla człowieka nie obytego z daną kulturą.
Bo taki kaprys miał tłumacz, który jest fachowcem. Na dodatek musiał się dostosowywać do wymagań jaśnie pana dystrybutora oraz specyfiki swojego zawodu. Nie mówiąc już o tym, że czasem decydujące jest dopasowanie tzw. kłapów, czyli ruchów ust postaci, do głosek występujących w tłumaczeniu. Co do dubbingu Shreka, a także np. Misji Kleopatra, w żadnym razie nie chodzi o specyfikę kulturową. Ja po prostu nie trawię oryginalnych głosów, być może dlatego, że za bardzo się przyzwyczaiłem do polskiej wersji. Ale i dlatego, że w dobrym dubbingu w polskiej wersji występują pierwszoligowi polscy aktorzy, natomiast w dubbingu amerykańskim na ogół tacy robią tylko pierwszoplanowe postacie. Czyli jeśli się wczują, potrafią zagrać swoje kwestie na ogół lepiej niż ich amerykańscy odpowiednicy.
Przepraszamy, następnym razem pańskie uwagi napewno zostaną uwzględnione przy tłumaczeniu