Znacznie lepsze sa scenki pokazujace zycie w poczatku okresu gierkowskiej "malej stabilizacji" jak pokazy mody dla klasy robotniczo-chlopskiej, praca prywatnych warsztatow samochodowych, bary dworcowe, salony gier, pokatny handel, przyjecia w izbiw wytrzezwien, etc.
Glowna fabula bez polotu, choc Jan Englert jest b. przekonujacy jako mlody czlowiek mocno stapajacy po ziemi choc starajacy poradzic sobie z problemami niejako na skroty.
Polecam wiec przede wszystkim dla epizodow w ktorych wystapilo wielu znanych aktorow jak Tadeusz Lomnicki, Piotr Fronczewski, Krzysztof Kowalewski, Halina Kolanko i inni.
Halin Golanko, nie Kolanko. Rzeczywiście, wielu dobrych aktorów w epizodycznych rolach, fabuła całkiem niezła, tyle że źle zbalansowane wątki: najpierw wybija się miłosny, potem ukochana głównego bohatera znika nam z oczu i mamy wątek kryminalny. Zresztą część "łotrzykowsko-kryminalna" jest znacznie ciekawsza i gdy ten wątek kończy się z chwilą zdobycia przez głównego bohatera pożądanego przedmiotu, tempo i napięcie spadają, za to pojawia się umoralniające zakończenie z cyklu "kradzione nie tuczy". Gdyby Skolimowskiemu starczyło pomysłów do końca, byłaby spokojnie siódemka, a tak to tylko uczciwe 6/10. Ale naprawdę warto obejrzeć... ============== PS. Rola Englerta do złudzenia przypomina rolę amanta-cwaniaczka z serialu "Dom". Jak widać, nie była wymysłem reżysera serialu, tylko kreacją aktora, przeszczepioną na nowy grunt z dobrym skutkiem. ============== PS2. W 69 minucie filmu, w scenach prysznicowych w izbie wytrzeźwień pojawia się wesoło coś pokrzykujący pacjent, całujący na koniec sanitariusza. Znam tę twarz, ale nie wiem skąd i nie kojarzę nazwiska aktora grającego pacjenta izby...
Co prawda stary post , ale może jeszcze coś pomogę.
Tym pacjentem był Jerzy Markuszewski:
http://www.filmweb.pl/person/Jerzy+Markuszewski-56433
moim zdaniem to on żył z głową w chmurach, a nie stąpał mocno po ziemi ;) Jakkolwiek E. bardzo przekonujący jako właśnie taki cwaniak, babiarz, obibok, artysta ;)
Film miał kilka naprawdę zabawnych momentów - scena z Jerzym Cnotą przy automatach do gier, czyli to hasło mniej więcej "Jurek, daj mu w ryło" xD Sceny z mieszkania Marka - mnie bawiły, być może w zamierzeniu miało być wręcz przeciwnie. SPOILER - miś na sankach mnie rozbroił ;)) jeszcze kilka by się znalazło ;)
Jedne z gorzej zainwestowanych 90 minut mojego życia. Ale jako że filmy polskie z tamtych lat oglądam w dużej mierze dla realioznawstwa tamtych czasów, toteż i nie był to czas do końca stracony. A główny bohater - sukinsyn i kretyn jakich mało - aż dziw że ludzkie życie może sprowadzać się do tak totalnego zera. Jak ktoś dobrze jednak napisał, dobór aktora do roli znakomity. Englert jako aktor to urodzony szczur.