- to właściwy tytuł tego znakomitego filmu. Pod takim był emitowany w telewizji.
A coś więcej? Bo osobiście nie mogę znaleźć w tym filmie żadnych pozytywów oprócz scenografii, kostiumów i ogólnego przepychu, no i oczywiście panoramicznym obrazem. Kaligula żałosny, nawet nie w taki karykaturalny sposób. Wydzierający się człowieczek o wyrazie twarzy, jakby miał jakieś porażenie. I ten śmieszny chód. Aktor pewnie chciał pozować na Ustinova z "Quo Vadis", ale wyszło po prostu, że nie umie grać. Do pewnego momentu, właściwie do sceny ukrzyżowania włącznie, wszystko jeszcze było znośne, bezpretensjonalne. Potem wszystko zlewa się w ciąg banałów i wzniosłych deklaracji (które również są banałami). To nie jest klimat lat 50. i fakt, że "kiedyś tak się kręciło". Nie, to film biblijno-historyczny w złym wydaniu. Niema startu do "Ben-Hura". Osobiście uważam, że nominacje do Oscara i Złoty Glob to tylko efekt promowania CinemaScope'u.
Chociaż zdjęcia ładne. I Jean Simmons.
Chyba miałeś zły dzień oceniając ten film. Oceniłeś go na 3 co jest naprawdę grubą przesadą. Żeby nie być gołosłownym - atuty: scenografia, kostiumy, zdjęcia, muzyka (nie powala tak jak Rozsa w Ben Hurze, ale jest niezła), zgrabny scenariusz, no i aktorstwo. Po pierwsze Burton, nie jest to jego najlepsza rola, ale jako cyniczny i dumny trybun wypada świetnie, po drugie Simmons, która jak zwykle dała radę, Viktor Mature do roli siłacza też pasuje jak ulał, no i na koniec aktor grający Piotra, nie jest to święty Mikołaj jak odtwórca roli rybaka w Quo Vadis z 1951, od niego faktycznie bije spokój, wiara, siła. Co do Kaliguli to faktycznie nie powala i jest żałosny, ale może właśnie o to chodziło twórcom. Dlaczego nie można przedstawić Kaliguli jako ,,wydzierającego się człowieczka", dlaczego zawsze chcemy oglądać szalonych, despotycznych władców, jako pewnego rodzaju ciekawe, godne uwagi figury, fascynujące w swoim szaleństwie. Kaligula z Szaty, nie jest fascynujący, jest żałosny, ale czy to na pewno coś złego? Pozdrawiam.